PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=549490}

Justified: Bez przebaczenia

Justified
7,8 5 592
oceny
7,8 10 1 5592
7,8 4
oceny krytyków
Justified: Bez przebaczenia
powrót do forum serialu Justified: Bez przebaczenia

Justified to taki western z domieszką groteski. Ogółem serial uważam za dobry. Praktycznie cały czas się coś działo, fajnie budowano napięcie i całą historie w poszczególnych sezonach. Niemniej jednak nie jest to w moim mniemaniu coś znowu takiego rewelacyjnego. Serial miły dla oka, przyjemnie się go ogląda, ale po prostu nie wywarł na mnie aż takiego wrażenia.
Ma duży przekrój bohaterów, postacie są charakterystyczne wypadają na ogół przekonująco. Gra aktorska bez większych zarzutów, właściwie nie ma postaci, która by była jakoś źle zagrana. To tak ogółem, natomiast bardziej szczegółowo...

Dla mnie 1 sezon się dość wolno rozkręcał i generalnie był niezły, nie powalił mnie. Zaczęto niezbyt zachęcająco od nawet niezłych, ale nadal procedurali, konkretna fabuła dopiero pod koniec zaczęła się klarować. Najbardziej mi się podobał 2 i 3, a zwłaszcza drugi z fajnym wątkiem Bennetów, Mags chyba była jak dla mnie najlepszym "villainem" i było czuć w serialu ten fantastyczny wiejski klimat południowych Stanów. 3 był nieco inny i taki bardziej przekrętowy, niemniej też mi się podobał. Postać "villiana" Quarlesa, była również bardzo dobra, ciekawa, choć nieco komiksowa. 4 już był nieco gorszy od poprzednich dwóch. Główna fabuła była jakoś mało porywająca. Rozumiem że chcieli wyjść poza schemat i dać coś innszego, niemniej jakoś to śledztwo z tym Drew Thompsonem, nie było zbyt porywające. Już ciekawszy był motyw z Ellen May i z spiskującym Johhnym na zasadzie kiedy Boyd się zorientuje.
Piąty sezon również nie do końca mi się podobał. NIby jest jakiś wątek z tym przerzucaniem hery z Meksyku, ale takie to hm...nie wiem, takie to dla mnie trochę chaotycznie poprowadzone i przede wszystkim gdzieś zniknął ten klimat serialu z poprzednich sezonów. Trochę dostajemy kalkę z drugiego sezonu, tyle że dostajemy klan Crowerów.
6 sezon również oceniam na niezły, nie czułam takiego napięcia jak w przypadku 2 i 3 sezonu. Finał natomiast był można powiedzieć dosyć spokojny i taki pozytywny.
Sam Elliot był całkiem niezłym głównym złym, ale mówiąc szczerze nie wyrwał na mnie takiego wrażenia jak Mags. Po prostu jakoś nie był dla mnie tak charyzmatyczny.

Jeśli zaś chodzi o same postacie, to tak trywializując wszyscy byli w porządku, nie było postaci które by mnie irytowały, prócz Winony, jednak na szczęście później gdzieś zniknęła w trakcie trwania historii i pojawiała się sporadycznie.

Najbardziej lubiłam oczywiście Boyda, najbardziej charyzmatyczna i najciekawsza postać, taka na wyższym poziomie niż sam serial. Najpierw jest mocno złym naziolem, potem zamienia się w nawiedzonego "kaznodzieje". Z początku myślałam że udaje, ale potem się okazało że było to prawdziwe. Wyszło to całkiem zgrabnie i fajnie, gdy facet próbowało odciąć się od swojej przeszłości, być tym "good guyem". Naprawdę fajnie się to oglądało, a potem Boyd wrócił do bycia zuym, jednakże w nieco jednak innej formie i z przyjemnością śledziło się poczynania tego intelektualisty-złodupca. W ostatnim sezonie zaczął mu się nieco palić grunt pod nogami, właściwie myślałam że w finale zginie w jakiś epicki sposób w chwal i glorii, a tymczasem poszedł siedzieć, gdzie znowuż wrócił do "kaznodziejowania" (w sumie robi to co mu najlepiej wychodzi - gada :D). Jego dziwaczna przyjaźń z Raylanem al'a Batman i Joker, była ciekawa, zwłaszcza dialogi między nimi, czuć było chemię między bohaterami. Końcowa scena serialu, gdzie Raylan przychodzi do więzienia i przyznaje dlaczego darzy sympatią Boyda, uważam że była fajnym zwieńczeniem serialu. Choć miało wyjść tak sentymentalnie, to trochę jak dla mnie wyszło komicznie, bo to "kopanie węgla" to takie trochu "If you know what I mean" xD

Sam Raylan hmm... z jednej strony go nawet lubiłam. Zdecydowanie bardziej sympatyczniejsza postać niż sztywny i wiecznie wku..rzony Bullock z Deadwood. Co za tym idzie Olyphant też sympatyczniejszy i bardziej wyluzowany, niemniej jest w nim taka szywność i ten szczękościsk.
Ale wracając do postaci - z jednej strony go lubiłam, ale z drugiej były momenty gdzie irytował. Taki zawadiacki, badassowaty Szeryf, a przy tym ta postać jest straszliwą Mary Sue. Zajebiście strzela, jest zajebiście domyślny, wszystkie sprawy to on rozwiązuje, każda baba przed nim rozkłada nogi (osobiście mnie Olyphant się w ogóle nie podoba, poza tym niby kocha Winonę, a i tak spotyka się z innymi, coś tu nie halo), co jest na dłuższą metę zdeka irytujące. O wiele bardziej lubię Boyda, choć on też jest taki Mary Suowaty z tym swoim wiecznym wychodzeniem z każdej opresji oraz niesamowitą przebiegłością, że zaraz całą intrygę rozwiązuję. Przez to postacie tracą na wiarygodności i realizmie, ale to już na marginesie. Wracając do sedna, to mimo że Boyd też jest nieco "przekokszony", to jednak jest dla mnie o wiele ciekawszą postacią niż Rylan. Uważam że jest po prostu ciekawszy, bardziej charyzmatyczny, tak jego zajebistość jest bardziej naturalna :D No i też jakoś jego wątki są lepsze, śledzi się je z większymi emocjami i zainteresowaniem.

Następna ważna postać - Ava. Lubiłam Avę i jej relacje z Boydem, niestety ale w moim odczuciu w 5 sezonie zepsuli tą postać. Ten wątek z więzieniem nie był zbyt ciekawy, no i hm..no nie wiem, po prostu bardziej mi się podobało jak Ava była u boku Boyda. Ten motyw tego klawisza, dlaczego upozorował że Ava go zaatakowała, totalnie głupi. Myślałam że to może jest w zmowie z tą Candy, a nie takie coś...i potem to kablowanie na Boyda. Wychodzi na to, że nagle przestała go kochać, bo oporów nie ma z powodu tego, że zdradza swojego faceta, a dlatego że jak się dowie, to ją zabije. Heh. I oczywiście Boyd, który jest super domyślny, nie widzi tego jej walącego po oczy, dziwnego zachowania.

A te jej wąty w 7 odcinku, o matko...przecież Boyd się dwoił i troił żeby ją wyciągnąć z więzienia, a ona go nagle kopnęła w dupę i się dziwi, że w takiej sytuacji, on potem poprosił o wolny start dla siebie? Ło matko...podobała mi się jej postać, tworzyli fajną relacje z Boydem i wspólnie prowadzili swój "biznes", ale potem niestety zrobili z niej głupio, denerwującą babę. Choć potem w trakcie trwania sezonu dosyć się poprawiła. Ale i tak...meh. No mogło to inaczej wyglądać.

Wyróżnię jeszcze Limehouse'a, który był konkretnym gościem, który gdy tylko pojawiał się na ekranie, zaraz robiło się ciekawie. Trochę nie rozumiem dlaczego opuścił Nobles? (Ta wzmianka w finale, Dewey - no po prostu pocieszny idiota, szkoda że skończył jak skończył. Dickie - jw. też szkoda że tak zakończyli jego wątek i potem już go w ogóle nie było właściwie. Uroczy był w ducie z Dewey'em xD
Ellen May - nie wiem, ale dla mnie po prostu dziewczyna była urocza i słodka i bardzo podobała mi się jej przyjaźń z Ellsworthem (Sam Shelby/Thompson był również dobrą postacią).
Ciekawie też według mnie wypadała postać Ty'a Walkera. Szkoda że chłop dłużej nie pograł.

No i Wynn Duffy! Co prawda na początku zarysowali go jako nieprzewidywalnego skurczybyka z domieszką psychola, a potem właściwie zmienili jego charakter, ale nie poczytuje tego jako coś złego. Taki mendowaty elegancik z humorystycznymi wstawkami. Rozwalały mnie jego miny przy Quarelsie jak widział jaki z niego psychol xD Albo to jego "Jesus Christ!" xD Fajnie że go spiknęli z Boydem. No i jak Wynn, to muszę wspomnieć że podobało mi się w jaki sposób uśmiercili jego bodyguarda Mikey'ego. Choć najpierw wydał Duffy'ego, to potem ostatecznie stanął w obronie swojego szefa czy może nawet przyjaciela :)
Szkoda że nie pokazali Wynna na tym Fidżi jak surfuje xD

A podsumowując...Serial zaczął się trochę średniawo, przez pierwszy sezon serial nabierał odpowiedniego kierunku. W drugim i trzecim, uważam że przypadła szczytowa forma, a potem już poziom spadł nieco w dół. Nie twierdzę że jakoś drastycznie, ale z poziomu mocno dobrego, a nawet chwilami bardzo dobrego spadł do mocno niezłego czy lekko dobrego. Tak jak już wcześniej pisałam, ten specyficzny klimacik z pierwszych trzech sezonów w pewnym momencie gdzieś uleciał. Czy byłoby lepiej gdyby serial miał mniej sezonów? W końcu sześć serii, to całkiem sporo. Obawiałam się że jakość dość znacząco spadnie, ale okazało się że jednak serial całkiem zgrabnie "zniósł" taką ilość i nie wyszło mu to jakoś bardzo na złe. Choć całkiem możliwe że gdyby miał o te trzy/dwa sezony mniej, to były lepszy, ale to już pozostawiam w sferze gdybań.
Pisałam już w innym temacie na temat dialogów, ale się powtórzę - serial ma dobre, nawet bardzo dobre dialogi, ale jednocześnie mam problem z nimi. Praktycznie każdy ma ten sam, charakterystyczny, ironiczny sposób wypowiedzi. Każdy wysławia się w inteligenty i elokwentny sposób, począwszy od nastolatków, a skończywszy na redneckach w ogrodniczkach. Moim zdaniem jest to sztuczne i nienaturalne. Ale nie jest to jakiś bardzo duży minus czy zarzut. Nadal, dialogi, klimat, westernowatość i Boyd są największym atutem tego serialu.

Aha - i duży plus za opening, ląduje na mojej liście top czołówek z seriali :D

A... no i na plus że tak wielu aktorów z LOSTa (Leśny Dziadek jak Bo Crowder, Lapidus jako wujek Avy no i Faraday - Dickie Bennett :P) i Deadwood (świetny odcinek z Danem Dorotim!) się tu przewinęło. Miło zobaczyć znajome mordeczki :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones