PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=827523}
6,4 33
oceny
6,4 10 1 33
Laal Singh Chaddha
powrót do forum filmu Laal Singh Chaddha

re:mini.scencje

ocenił(a) film na 3

rzuciłem na to zasadniczo pobieżnie przymrużonym trzecim okiem tu i ówdzie z przewijaniem na podglądzie do zdarzeń kluczowych i śmiało mogę powiedzieć, że nie ma w tym nic.

przy czym cięcia zwane cenzuralne są zatrważające: np. maminka foresta nie robi nic zdrożnego aby ten dostał się do szkoły dla tak zwanych normalnych; ichniejsza jenny nie ma żadnego głębszego imperatywu aby obrzucać kamieniami miejsce swojego dziecięcego zamieszkania, a więc tego nie robi; miejsce wielu pomordowanych kolejno prezydentów stanów zadowolonych ameryki północnej zastępuje jedna indira gandhi; jedyne co robi porucznik dan w sylwestra to pije, nawet nie wadzi się jakoś szczególnie z bogiem; tytułowy podczas biegu nie jest na tyle wywrotowy, aby wdepnąć w pozostałości miejscowej świętej krowy, za to w postać elvisa wciela się jakiś wybrylantowany bollywoodzki wypierdek wypełzły spod jej ogona chyba, i tak dalej, i tak dalej..

jest to jakieś dziwactwo osobliwe i nikomu niepotrzebne, przy czym odnosi się wrażenie, iż jego twórcy chyba nie zrozumieli fenomenu oryginału, który za sprawą sytuacji jednostkowej podsumowywał kondycję całego narodu na przestrzeni pół wieku conajmniej. w ogóle nie ma tutaj tego rodzaju myślenia - za to jest głupawy melodramat w rodzaju: misza kochał tamarę, ale przeciwności postanowiły inaczej - i ten brak zwanego kinematograficznego myślenia lateralnego będzie moim największym zarzutem wobec niego.

ten i ścieżka dźwiękowa, w oryginale kluczowa niemal w każdej scenie (choćby jenny na balustradzie balkonowej pod Break On Through doorsów), tutaj ilustracyjna tandeta zupełnie nie do zniesienia.

ocenił(a) film na 5
Westernik

No trudno, żeby wprowadzili pomordowanych prezydentów, skoro w Indiach ich tak nie mordowano jak w Stanach. Tutaj akurat uważam, że całkiem nieźle wyszło, bo są ciągle powtarzające się zamachy terrorystyczne i zamieszki - masz przecież ostrzelanie Złotej Świątyni w Amritsarze, masz zamieszki i rzeź sikhów w Delhi po zabójstwie Indiry Gandhi, masz zniszczenie meczetu w Ajodhji i zamieszki w Bombaju z rzezią muzułmanów, masz Czarny Piątek, czyli znowu zamachy bombowe, no i wreszcie masz atak terrorystyczny na hotel Taj w Bombaju. Więc trochę tego jednak jest. No dobra, nie ma zamachu na Rajiva Gandhiego, ale sporo tych bomb w filmie jednak wybucha.

Z porucznikiem Danem się zgadzam - ten wątek jest za bardzo cukierkowy. Ale na przykład podobało mi się, że ukochana głównego bohatera sama od niego nie odeszła. Nie podobała mi się przerysowana gra Aamira Khana (zresztą w Indiach też to krytykowano). Natomiast jeśli spodziewałeś się, że mama indyjskiego Forresta prześpi się z dyrektorem szkoły, żeby syna przyjęli, to totalnie nie rozumiesz indyjskiej kultury; to by zupełnie nie pasowało do realiów. Już i tak nieźle, że jest scena z nagim zdjęciem ukochanej bohatera w gazecie.

ocenił(a) film na 3
tatiana_filmweb

być może nie pasowałoby do indyjskiej kultury, ale przez to byłoby wywrotowe. wszak mamusia forresta również robi to co robi na długo przed rewolucją seksualną i dookolnym latem miłości;)

poza tym masz chyba na myśli jakieś święte miasta, bo tam rzeczywiście będąc widywałem jak ludzie ukradkiem podawali sobie małe buteleczki z alkoholem, gdzieś zza pleców, spod nogi, znad głowy i od podłogi, tak żeby nikt nie widział. bo tam rzeczywiście nawet picie alkoholu było społecznie napiętnowane - podobnie jak picie mleka, spożywanie mięsa czy sera - cóż dopiero mówić o spółkowaniu.. ale, powtarzam, ja podobne rygory w świętych miastach wyłącznie widywałem, a przebywałem w indiach około dwóch miesięcy w roku, rok w rok, kilka lat z rzędu, na długo przed pandemią. natomiast w przypadku miast wielkich i świeckich, takich jak np. bombaj czy delhi, podobne zatajanki raczej nie obowiązywały. te miasta, niestety, stają się mentalnie bardzo bliskie wielkim stolicom zachodu. i tak bedąc w indiach niejednokrotnie czułem niesmak z powodu tej obłudy, tego kontrastu pomiędzy twardymi wymogami tak zwanego życia religijnego a jego stroną praktyczną. np. święto holi, potocznie kojarzone wyłącznie ze śmigusowo-dyngusowymi obrzucankami się kolorkami, podczas którego kobiety boją się wychodzić z domów, bo cały kraj ma dyspensę na czyń-swoją-wolę-niechaj-będzie-całym-prawem jest bardzo przykrym zjawiskiem chorobowym. podobnie czułem się zresztą siedząc razu pewnego na stypie obok biskupa, który zażyczył sobie dwa pełne talerze rosołu do zjedzenia prawdopodobnie razem ze sztućcami. i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż sytuacja miała miejsce w piątek, który jak wiadomo jest dniem postnym. ale ponownie: dyspensa, dyspensa, hulaj, hulaj, zrakowaciała duszo, w czasie stypy posty biskupa nie obowiązywały..

co do wydarzeń historycznych to wporząsiu, fair enough i zwracam honor, dzięki za informacje. przyznam, iż nie śledziłem tych nagrań zbyt uważnie, poza tym kopia nagrania była tandetnie marna, z gardła psa kloszarda wyciągnięta chyba, mówiąc delikatnie.. nie znam się na polityce indii, w przypadku tego kraju bardziej niż filozofowie z kręgu tak zwanej bieżączki interesowali mnie raczej filozofowie wieczyści. bardziej ramakriszna niż mahatma gandhi, bardziej drukpa kunley niż indira gandhi. i tak, idąc tym wieczystym tropem, ja chętniej zobaczyłbym historię wielu hinduskich forrestów gumpów; historię, która rozgrywa się na przestrzeni wielu wieków, z całą rzeszą forrestów wiecznie odradzających się w innych środkach lokomocji zgodnie z obowiązującymi tam zasadami tak zwanej reinkarnacji. to by może wreszcie powiedziało o tym kraju coś więcej, o jego mentalności i kulturze jak piszesz, kulturze na stałe przecież z tak zwaną religijnością sprzęgniętej. przy czym stanowiło oryginalne podejście do zagadnienia rimejku filmowego, na pewno bardziej niż mechaniczne odtwarzanie scenek z oryginału, które niewiele znaczy. ani dla mnie, ani pewnie dla ciebie, a dla historii kina to już w ogóle.

z indyjskimi wyzdrowieniami:)

ocenił(a) film na 5
Westernik

Jedzenie mięsa, czy jajek to w niektórych społecznościach sprawa zabroniona, ale mleko i ser (paneer) w Indiach spożywa akurat każdy, nawet indyjscy frutarianie, czyli dżiniści. Mylisz się też co do świętych miast, o nie są wyjątkami - na wsi również panują surowe zasady, więc nie, to, co pasowało do kultury amerykańskiej tutaj by po prostu nie przeszło. Pamiętaj, że ten film był robiony dla indyjskiej publiczności. Zwróciłeś uwagę na potężny disclaimer umieszczony przed, w którym wymieniają kogo to nie chcieli urazić? Pewnie nie, skoro miałeś brzydką kopię (u nas, w Indiach film już jest na Netfliksie). A i tak urazili i widzom się strasznie nie podobało na przykład to, że indyjski Forrest nie nosi turbanu (chociaż film wyjaśnia dlaczego) i to, że się zaprzyjaźnił z Pakistańczykiem ("porucznikiem Danem"). Zresztą ten wątek pakistański jest ciekawy, tylko tak go cukierkowo rozwiązali, ale pewnie bali się pociągnąć go mocniej. No i oczywiście indyjska Jenny nie mogła umrzeć na AIDS - już i tak fakt, że ma nieślubne dziecko to wielka rzecz. Zastanawiałam się w ogóle dlaczego ona jest chrześcijanką, ale pewnie po to, żeby był grób, bo hinduiści czy sikhowie grobów nie mają, a gdyby się związał z muzułmanką to by znowu pourażał wszystkich (indyjskie społeczeństwo jest ostatnio okropnie obrażalskie).

I nie zrozum mnie źle, mnie też się ten film za bardzo nie podobał (chociaż w kwestii oceny byłam bardziej łaskawa niż Ty), tylko te dwa zarzuty akurat są moim zdaniem przesadzone. Ale na przykład bardzo podobało mi się to, jak ci wszyscy ludzie z pociągu tak tego bohatera słuchają - to wyszło bardzo indyjsko, bo tu rzeczywiście tak jest. Masz też rację co do muzyki - liczyłam, że będą takie największe hity z danej epoki, jak w amerykańskiej wersji, a jest tylko "Mehbooba Mehbooba" jak młodzież tańczy na dachu; a propos, to z Shah Rukhiem Khanem w roli odpowiednika Elvisa też było całkiem fajne. No ale z drugiej strony, gdyby dali największe indyjskie przeboje, to polski widz i tak by ich nie wyłapał, niemniej w kwestii muzyki pełna zgoda. No i słabo wyszła kwestia sportu, bo w Indiach, podobnie jak w Polsce uniwersytety nie przyjmują ludzi tylko dlatego, że mają dobre wyniki w sporcie. To mogli bardziej przemyśleć.

Pozdrawiam też i już nie marudzę.

T.

ocenił(a) film na 3
tatiana_filmweb

e tam, przesadzasz z tym marudzeniem, strasznie fajnie się czyta!

w świętym mieście rishica$h w którego aszramach przesiadywałem większość czasu na pewno nie można było spożywać jajek. z serem i mlekiem rzeczywiście chyba się zapędziłem - pamiętam ludzkie pełzaki noszące jakieś białe podejrzane paskudztwa o dziwnej konsystencji cieknąco-ściekającej zwisające im tam z woreczków foliowych w formie ciągnącego się gluta z nosa, prawdopodobnie chodziło właśnie o mleko;)

wydajesz się bardzo zorientowana w mentalności tego kraju - na pewno dużo bardziej niż ja - zapytam więc, czy istnieją w indiach filmowcy wyklęci? tacy, którzy kalają własne gniazdo mniej więcej na takiej samej zasadzie na jakiej w iranie robią to farhadi, panahi czy ostatnio ali abbasi w świetnym filmie Spider; w polsce powiedzmy smarzowski; w rosji powiedzmy zwiagincew, w anglii powiedzmy ken loach i tak dalej, i tak dalej.. tacy, którzy się nie boją przywalić rodakowi, wywołują skandale, ryzykują głową? bo przyznaję, jeśli chodzi o tamtejszą kinematografię, to ja się zatrzymałem na trylogii o Apu z lat jeszcze pięćdziesiątych oraz kilku marginesowych dziwactwach pomniejszych (kurkuma western Sholay na przykład).

reakcje narodu na te prztyczki w nos które opisujesz są bardzo ciekawe - czy tam można sobie pozwolić wyłącznie na takie prztyczki jak przyjaźń z pakistańczykiem czy brak turbanu (no w końcu go jednak zakłada), czy można przyłożyć z jakiejś grubszej rury, drewnianą pałką na przykład albo jakimś drągiem?;) czy tam istnieje jakieś niezależne, prawdziwe kino podglebne poza tym oficjalnym, nudnym, bajkowym i nieprzyzwoicie rozkoloryzowanym nurtem bollywoodzkim?

ocenił(a) film na 5
Westernik

Dziękuję. Tak, bywają filmy zakazane, chociaż głową nikt nie ryzykuje. Obecnie coraz łatwiej kogoś urazić - ostatnia afera to był "Padmaavat", ale z tych słynniejszych bojkotów można wymienić chociażby Trylogię żywiołów Deepy Mehty, a zwłaszcza "Ogień" i "Wodę". Kino autorskie istnieje, chociaż od paru dobrych lat filmy w języku hindi ogólnie ciężko przędą (polecam tamilskie, na przykład "Karnaan"). Jeśli zaś chodzi o klasyczny arthouse, to trzeba obejrzeć na przykład "Meghe Dhaka Tara", "Garam Hava", "Bhuvan Shome", czy "Ankur", a z nowszych polecam: "Road, Movie", "Dhobi Ghat", "The Lunchbox", "Gangs of Wasseypur", czy "Ship of Theseus". Ja na przykład uwielbiam filmy bollywoodzkie z lat pięćdziesiątych, a zwłaszcza Raja Kapoora, Bimala Roya i Guru Dutta. W ogóle to mam kanał na Youtubie, który nazywa się Bollywoodowanie i na którym opowiadam o różnych filmach, więc jak chcesz, to zapraszam. Teraz właśnie robię "English Vinglish" - chciałam zrobić odcinek o "Laalu Singhu Chadsze", ale mam taką zasadę, że nie krytykuję za bardzo filmów, które omawiam, więc wybieram te, które lubię. A o Indiach trochę wiem, bo mam indologiczne wykształcenie.

ocenił(a) film na 3
tatiana_filmweb

woow, dziękuję bardzo, to lecę na u2be, bo coś czuję, że większą przyjemność sprawi mi słuchanie o tych filmach z jednoczesnym wyświetlaniem ich sobie po wewnętrznej stronie powiek niż ich rzeczywiste oglądanie - mam tak przy niektórych produkcjach - ale słuchanie zacznę od szalonego Sholaya, bo tylko ten naprawdę widziałem;) pzdr!

ocenił(a) film na 3
tatiana_filmweb

ps. aa, i też pełna zgoda w kwestii pociągowych gadań, hindusi rzeczywiście są gadatliwi - pamiętam ilekroć przysiadał się do mnie jakiś miejscowy sadhu to gadaniom nie było końca, gadał, gadał, nie przestawał, kulturalnie, acz z lekko wyczuwalną protekcjonalnością kiedy schodziło na tematy tak zwane religijne..

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones