Ocena 4,9 przez społeczność we wrześniu 2020, oraz lektura niektórych krytycznych wypowiedzi kinomanów, wywołała we mnie - po seansie "High Life" - refleksję nad moją wrażliwością w dziedzinie krytyki filmowej. No bo mnie się ten film bardzo podobał i był dla mnie całkowicie zrozumiały, a tu czytam że dla kogoś nie była jasna fabuła, nie podobały mu się teatralne dekoracje, kwestionuje sens nastepstwa zdarzeń, nie rozumie metafor i celowych uproszczeń symbolicznych - w związku z czym daje bezczelnie filmowi najniższe noty. A "High Life" ma dosyć prostą fabułę, opartą w sferze dyskusji między zwolennikami wolności wyboru i poświęcenia dla sprawy, a także jeszcze paroma innymi szumnymi ideami i to jest chyba tutaj najważniesze, a nie pieprzenie że prawa fizyki i erotyzm. Jeśli chodzi o ludzi co wychodzili z kina, to pewno oczekiwali po prostu czegość innego po filmie sf. Mnie samemu zdarzyło się kiedyś zaobserować jak ludzie wychodzili po pół godzinie seansu filmu Romana Polańskiego "Oficer i szpieg" bo mysleli że to będzie film o szpiegach w stylu "Mission impossible". Myślę że w tych przypadkach zawodzi rozpoznanie materii. A jak ktoś po seansie "High Life" nie może doliczyć się martwych załogantów - jak napisał jeden z moich szacownych przedmówców - to mogę mu tylko odpowiedzieć słowami Henryka Kwinto : "Trzeba było uważać"