To co on zrobił w tym filmie to było duże zaskoczenie. Jako aktor nadal się rozwija ale tu zaliczył pierwszy szczyt w swojej karierze i pokazał, że ewoluował. Sprawił, że można czuć obrzydzenie pastorem. Robi to drobnymi gestami, słowem. Nic tylko czekac na nominację do Oscara.
Podeprzyj swoja wypowiedz faktami, zeby nie wyjsc na histerycznego idiote, bo tego przeciez nie chcemy. Ilu kolorowych gejow dostalo Oskara i za co? Polacz to oczywiscie ze statystykami o bialych hetero, ktorzy sie zalapali. No dalej przeciez nie chcesz wyjsc na uprzedzonego incela... Te nowe zasady? Bafta ma takie od lat. Wiec dorzuc kolorowych gejow z nagrodami Bafty. Przeciez chyba nie wrzucasz komentow jak kretyn, tylko po to, zeby poglebiac uprzedzenia...
Leonardo di Caprio doczekał się swojego oscara dopiero po 20 latach genialnych ról, dla mnie ta nagroda już nic nie znaczy
Masz rację, stowarzyszenie bogatych białych staruszków już od dawna coraz bardziej się gubi i zamiast oceniać bez analizowania zależności i powiązań zaczęło przyznawać Oscary na zasadzie kiedyś go pominęliśmy, choć to on zasługiwał na Oscara, a teraz mu damy w ramach przeprosin. Dokładnie tak było z Di Caprio. Miał otrzymać Oscara za rolę w filmie "Co gryzie Gilberta Grape'a?" (genialny film i genialna rola Di Caprio, o którym De Niro powiedział, że jest to aktor, który jako jeden z niewielu potrafi wyrażać mimiką emocje wyższe), ale miał 18 lat, był praktycznie debiutantem i byłby najmłodszym nominowanym aktorem w historii Oscarów, a przecież nie miał praktycznie dorobku i komisja stwierdziła, że skoro jest taki dobry, to kiedyś dostanie... i dostał, bo fani się zbuntowali i zaczęli pisać apele do staruszków... więc, powiedzieli "tak, on powinien dostać Oscara za rolę Arniego i gdybyśmy wiedzieli, że jego kariera tak dobrze się rozwinie...bla bla bla". Komisja Oscarowa zaczęła rozdawać Oscary przeprosinowe i zaczęła się jeszcze bardziej gmatwać, bo dając Oscara przeprosinowego pokrzywdzali innego, więc potem dawali mu kolejnego Oscara przeprosinowego... błędne koło...
w takim w którym przeważnie biali hetero mężczyźni dostają Oskara w takim świecie żyjemy, Nie wiem jak trzeba być oderwanym od rzeczywistości żeby tego nie widzieć
Raczej zero zaskoczenia. Pattinson dawno już udowodnił, że jest chyba najzdolniejszym aktorem swojego pokolenia.
Obejrzałem tylko dwa filmy z Pattisonem, zapowiada się na super gwiazdę. ALE Gyllenhaal w przedziale do 40 lat jest chyba lepszy.
pełna zgoda. dzisiaj obejrzałam kolejno: "Lighthouse", "Good Time", The King" i na koniec właśnie "The Devil All The Time". co za talent! :) autentycznie: "Zmierzch"? jaki "Zmierzch"? ;)
z niecierpliwością czekam na "The Batman" Reeves'a.
O tak, ta rola w filmie "King" - to, jak on bawił sie swoją postacią, było genialne. I to, z jaką łatwością kradł każdą scene Chalametowi - czapki z głów.
o to, to :) przecież rok temu wszyscy piali z zachwytu nad Lighthousem... rola tutaj ani wybitna, ani zaskakująca, po prostu dobrze zagrana. Film też za bardzo nie jest oscarowy, chociaż kto ich tam wie, wszystko i tak od kasy przecież zależy i wychodzonych kolacji
Żeby czuć obrzydzenie duchownym wiele nie trzeba, wystarczy obejrzeć kilka mord ważniejszych polskich kleryków.
Pattinson zagrał dobrze, ale nie jakoś wybitnie. Uznanie mu się należy.
Dokładnie tak ! :) Dobra rola, -przyznaję, ale cała ta *podnieta* jest dla mnie niezrozumiała. ''Najlepszy aktor swojego pokolenia''... Bogowie, trzeba się chyba w nim podkochiwać od czasu Zmierzchu, i tutaj mamy ukrytą odpowiedź tego całego *jarania* się tym aktorem, co przekłada się właśnie na to, że w dobrze zagranej kreacji widzi się wybitny warsztat. Pozdrawiam
Ta, zbrzydł mi klechów jak uj xD to jedynie + choć Tomek nieźle zagrał zwłaszcza jak papierowe torby na łeb ubierał i bił lamusów.
Według mnie w Lighthouse świetnie zagrali i Dafoe i Pattison. Dafoe wystawiłem ocenę 10 za tamtą rolę, a Pattisonowi 9
Zgadzam się. Pattinson zagrał dobrze, ale zdecydowanie lepiej Holland. Tom ma potencjał. Ale na pewno te role nie są oscarowe.
No właśnie, -fajnie, że też ktoś to zauważył :) To on wywołał we mnie autentyczny gniew i nienawiść wręcz, gdy oglądałem go w akcji... A żeby doprowadzić do takich emocji widza, to trzeba naprawdę solidnego warsztatu. Pozdrawiam
Mam to samo, bo Pattinson jasne, że zachwycił ale chyba już nie było to dla mnie zaskoczeniem, z kolei Mellinga widziałam wcześniej jedynie w Potterze, a potem w Balladzie o Busterze Scruggsie i już tam rzucił mi się w oczy jego potencjał. Tu to już w ogóle pozamiatał :D
Masz rację. Rewelacyjny popis aktorstwa.
Mam tylko dwie uwagi. Pierwsza - w Lighthose zagrał równie dobrze.
Druga - myślę, że powierzenie mu roli Batmana było dobrym wyborem (tak, wiem, filmu jeszcze nie ma i jest to trochę wróżenie z fusów), ale moim zdaniem to marnowanie potencjału, bo patrząc na to co w Diabeł Wcielony wyprawiał z rolą pastora, to po Ledgerze, Nicolsonie i Phoenxie byłby genialnym Jokerem.
jak zwykle dobra rola, ale żeby była ona w jakikolwiek sposób wybitna to myślę, ze lekka przesada.
Pattinson od dłuższego czasu trzyma wysoki poziom, ale akurat rola w "Diable wcielonym" jest po prostu dobra. Nie podzielam tych ochów i achów. Zdecydowanie lepiej wypadł w "Lighthouse", "Rover" i "Good time". Co nie zmienia faktu, że to już jest kawał aktora.
Nie podzielam zachwytu jego rolą w tym filmie. Dla mnie był to jedynie epizod nie zapadający zbytnio w pamięć
Pierwszy szczyt? Co najmniej któryś rok z rzędu... Rola imo znakomita, ale epizodyczna i nie ma co jej równać np. z tą z "Lighthouse"
Naprawdę? Film dobry, rola Hollanda bardzo dobra, ale Pattison? Jego próby naśladowania amerykańskiego wiejskiego akcentu były tak nieudolne że ze dwa razy zastanawiałem się nad wyłączeniem tego filmu. W scenie z kościoła w której ginie to był jakiś dramat. Chyba ktoś tu oglądał film w zaślepieniu miłosnym do aktora zamiast popatrzeć krytycznym I chłodnym okiem
Oscarowa? Mocne słowo i mocne przegięcie. Jak dla mnie zagrał wręcz trochę karykaturalnie. Starał się bardzo, ale w tym jest właśnie jego problem - że nie gra naturalnie, tylko stara się mocno. Są aktorzy (typu Al Pacino, Julia Roberts) którzy po prostu SĄ swoimi postaciami na ekranie, ciężko uwierzyć, że to tylko aktorzy, a w przypadku Pattinsona cały czas widzę po prostu aktora, który coś tam gra.
Dokładnie, Pattinson zagrał parę dobrych ról więc teraz już każda musi być wybitna. A imho w ogóle nie pasował do tego filmu, grał z jakąś dziwną manierą w głosie, tak jakby na siłę.
To żart prawda? Pattinson jest tragiczny. Totalnie kładzie rolę. Sztuczny, niewiarygodny i w sumie nijaki. Żenada. A postać genialna. Szkoda, że tak ją zawalił.
Trochę masz racje, może całkowicie nie zawalił roli, ale mógł zagrać lepiej. Ja natomiast zwróciłem uwagę na Toma Hollanda. Zagrał świetnie, a do tej pory uważałem go za średniego aktora. Pattison za to świetnie zagrał w "Lighthouse"
Jaki pierwszy szczyt? Raczje jedna z wielu dobrych ról. Pattinson jeszcze jak grał w serii Zmierzch to już zaliczał świetne występy np u Cronenberga, w Cosmopolis, gdzie zagrał bogatego milionera (więc nie dziwię się że go wzięli do roli Bruce'a Wayne'a). A poza tym świat o nim usłyszał dzięki rolom w Rover (to pierwszy występ po którym przestano go traktować jako aktora ze Zmierzchu), Zaginione miasto Z, Good Time, Damulka, a ostatnio w Królu i Lihgthouse zachwycał.
I w ciekawostkach pisze, że chciał zagrać jedną z główniejszych ról, ale ta postać bardziej go zaintrygowała. Ile to mówi o aktorze i jego wyobraźni. Na mnie to robi wrażenie.
Mega slaba rola Batmana jak i caly film. Wczuwają sie aktorzy w słaba historię która jest na siłę... Typowy Oscarowy film. 4/10 dzieki T. Holland
A niby za co miałby go dostać? Rola, jak rola, w dodatku za bardzo sobie nie pograł. Nie przesadzajmy. Znam lepszych "psycholi". Joaquin Phoenix zjada go na śniadanie...