Początek był obiecujący, bo twórcom udało się pokazać przygnębiającą rzeczywistość ośrodka dla osób psychicznie chorych. Wczułam się też w klimat tamtego miejsca i czasów, zakonnic przechadzających się po korytarz jak czarne widma. Podobała mi się gra aktorka Juliette Binoche, ale w filmie zabrakło fabuły.
SPOILER!!! Było kilkanaście dialogów, kilka monologów i tyle. Ujęcia i gra aktorska nie były aż tak bardzo wymowne, by to wystarczyło. Do samego końca nie wiadomo jaka jest historia głównej bohaterki. To jest irytujące, bo nie wiem jak wyglądało życie artystki przed pobytem w zakładzie, czemu do niego trafiła, jak wyglądał jej romans, jaką była rzeźbiarką. Nie wiem nic, bo zdradzono raptem kilka faktów.
Równie dobrze film mógłby trwać 15 minut. Lepiej przeczytać coś o Camille, a film puścić w trybie przyśpieszonym, by te 90 minut obejrzeć w 30 minut.
Dokladnie, przed filmem przeczytalam na szybko jej zyciorys z czego bardzo sie ciesze bo inaczej ten film nie mialby dla mnie glebszego sensu. Nawet nie dali napisow na koniec by wyjasnic co przydarzylo sie jej pozniej... ze rodzina nigdy nie pomogla jej wyjsc z zakladu... ze zmarla z glodu i wykonczenia... i w ciagu 30 lat zamkniecia brat odwiedzil ja tylko 12 razy. Jest to bardzo smutna historia, ktora zasluguje na ukazanie troche wiecej szczegolow z jej zycia.