Nie, nie chce starać się być obiektywnym. Tak, jestem maniakiem filmowych Star Warsów - za małolata chodziłem na seanse obu trylogii, jak radosny szczeniaczek biegałem i szukałem Mocy, no i oczywiście zbierałem tazosy, z którymi do dziś, mimo wielu przeprowadzek, klaser ma honorowe miejsce na półce. Nocnego imaxowego seansu zwyczajnie nie mogłem odpuścić. W kieszeni bilet kupiony eony temu, w żołądku 2 kawy siejące spustoszenie, 35 minut w kolejce po popcorn, kolejne 20 czekając na wejście. Siadam wygodnie z kubkiem z ciut tandetną figurką szperającą w nosie przy każdej próbie napicia się i, cóż, boję się, że zaraz skonsumuję odgrzewany kotlet. A koniec końców seans zreanimował mojego wewnętrznego pyrtka, który musi podzielić się ze światem swoimi emocjami notką w pamiętniku/recenzji.
więcej